piątek, 24 stycznia 2014

Rozdział 2

Najgorsze było to, że nie widziałam tej kobiety na oczy. Nie miałam nawet jej numeru telefonu. No pięknie! Pogoda też wspaniała nie była. Deszcz lał równo. Musiałam się jednak przyzwyczaić do takich warunków, bo z tego co słyszałam, to rzadko świeci tutaj słońce.

      Usiadłam na jednym z niebieskich krzeseł, licząc na to, że ta cała Esme wie jak wyglądam i mnie rozpozna. Po chwili, pięć metrów przede mną spostrzegłam kobietę, która zwróciła szczególnie moją uwagę. Kręciła się tam i z powrotem, wszędzie się rozglądała, była taka niespokojna. Po kilku minutach wyciągnęła z torebki kartkę z jakimś napisem, lecz z takiej odległości nie byłam w stanie tego rozczytać. Zabrałam wszystkie swoje rzeczy i pośpiesznie  wstałam z tych jakże niewygodnych, twardych i zimnych krzeseł ,z nadzieją, że to właśnie Esme. Wolnym krokiem zmierzałam w kierunku owej kobiety. Kiedy byłam bliżej, powoli sklejałam do siebie literki , ponieważ  rozszyfrowanie tych hieroglifów nie było łatwym zadaniem.  Po nie małym wysiłku doszłam do tego,  co było nabazgrane na tej kartce - " Ju-lia Walter" - przeliterowałam w głowie. Chwila, to przecież ja! Podeszłam więc szybko i uśmiechając się do niej promiennie powiedziałam:
- Dzień Dobry. Jestem Julia, Pani to zapewne siostra mojej ciotki- Esme?- mówiłam z nadzieją w głosie.
- Witaj! Ale Ty wyrosłaś! Pamiętam Cię jako małego brzdąca. Tak się ciesze, że już jesteś.- powiedziała radośnie , po czym mocno mnie przytuliła. "Pamiętam Cię jako małego brzdąca"? Szkoda, że ja jej nie pamiętam. Spodobała mi się, a dzięki temu, jak ciepło mnie przyjęła, tym bardziej zyskała w moich oczach. Teraz na pewno będzie lepiej. - Och dziecko drogie! Jak Ci minęła podróż? Wszystko w porządku? Nie zbiera Ci się na mdłości? Masz wszystko ze sobą? Niczego nie zapomniałaś w samolocie? Zabrałaś swój bagaż podręczny? A tak ,masz! Jesteś głodna? Pewnie tak.-zadawała setki pytań na minutę, na które niekiedy sama odpowiadała, co mnie rozśmieszało.
-Yyyy...- nie wiedziałam, na co mam odpowiedzieć najpierw. Może innym wyda się to dziwne, ale dla mnie to było takie bardzo, bardzo miłe. Troskliwa kobieta, która już od samego początku chce o mnie dbać. Nawet jeszcze w pełni się nie poznałyśmy, a już okazuje mi, jak dobre ma serce. Nie była także przeciętnej urody. Włosy karmelowe, sięgające ramion oraz grzywka, swobodnie opadająca  na jej ciemno-brązowe oczy. Wysoka, o szczupłej sylwetce, bardzo elegancko ubrana;  czarne rurki, biały sweter i granatowy płaszcz. Miała na oko z trzydzieści lat. Była zupełnie inna, niż moja ciotka Rosalia.
-Och, po co te pytania? Chodźmy już do samochodu, tam spokojnie porozmawiamy. - chwyciła mnie pod rękę i ruszyłyśmy do wyjścia.
          Esme co chwilę mnie zaskakiwała. Ciotka nie wspominała, że jej siostra jest bogata. A może wcale nie jest? To była moja pierwsza myśl, jaka przeszła mi po głowie,po tym, jak zobaczyłam jej samochód. Lamborghini aventador- czy jest ktoś, kto nie chciałby mieć takiego auta? Stanęłam jak wryta, wytrzeszczając oczy.
-To twój samochód?- zapytałam z niedowierzaniem.
- Oczywiście, coś nie tak?
-Wszy-wszystko okej.- odpowiedziałam niepewnie. Skoro ma taki samochód, to może będzie miała też równie wspaniały dom. Ciekawość zżerała mnie od środku. Nie potrafiłam się już doczekać tego, jakby to ująć, "nowego życia", "lepszego życia".
      Jechałyśmy już dobre dziesięć minut,. Dziesięć minut w zupełnej ciszy. Zastanawiałam się, czy nie narzucić jakiegoś tematu, ale z drugiej strony o czym mam z nią rozmawiać. Nawet się nie znamy. A może zapytam o jej syna? Nie, chyba to nie jest dobry pomysł. O jej pracę? Też nie. A może zwyczajnie o mojej ciotce? W sumie to mogłaby sama zacząć jakiś temat.  A może zwyczajnie by jej podziękować?
- Ja bardzo, naprawdę bardzo Pani dziękuję.
-Mi? Za co?- nie wiem, czy była zaskoczona, czy tylko udawała...
- Za to, że mogę u Pani zamieszkać.- odpowiedziałam bez dłuższego zastanowienia.
- Och, skarbie przestań. Już dwa lata temu chciałam, abyś do mnie przyjechała, lecz Twoja ciotka się niestety nie zgodziła. Jak tam mieszkałaś? Opowiesz mi?- Że co? Nie chciała, żebym tu przyjechała? Znienawidziłam ją jeszcze bardziej. Chciałam opowiedzieć Esme o wszystkim; o tym jak mnie traktowała, co się działo, chciałam, żeby wiedziała o wszystkim, ale nie potrafiłam. Nie miałam na to siły. Przypomniałam sobie wszystko jeszcze raz. To jak dzień w dzień mnie traktowała, w jaki sposób się do mnie odnosiła, jak mnie zamykała w pokoju i zabraniała jeść- jej "kary"...  Czułam jak łzy napływają mi do oczu. - Ej co się dzieje? Nie płacz. Jeżeli nie chcesz o tym rozmawiać, to po prostu mi to powiedz. Wiem, że to trudne, bo znam Rosalie i jej charakter, wiem jaka jest. Porozmawiamy o tym kiedy indziej. Nie płacz kochanie, naprawdę. Przeszłości już nie zmienisz. - miała rację. Musiałam się pozbierać i o tym zapomnieć. Zrobiłam trzy głębokie wdechy i otarłam łzy. Koniec. Każdy dzień, to jak nowa, czysta strona książki. Możesz wybazgrać na niej podobne, nudne, bolesne "opowiadanie", ale możesz też napisać coś ciekawego, coś wspaniałego. Nie da się jednak wymazać  napisanych opowiadań- nie wymażesz z pamięci wspomnień. Ja chciałam zacząć nową książkę. Niczym nie powiązaną z moim dotychczasowym życiem.
             Skręciłyśmy w jakąś boczną dróżkę, wzdłuż której wybudowane były równiutko domki. Jeden obok drugiego. Każdy z pięknym, wysprzątanym, zadbanym ogrodem. Wzdłuż drogi, przy chodniku rosły pojedyncze drzewa. Odległość pomiędzy każdym drzewem wynosiła na oko  1 metr. Niesamowite, wszystko tutaj wydawało się takie zupełnie inne, takie poukładane, dopracowane, wspaniałe.  Ciekawe jak będzie wyglądał mój nowy dom. Czy będzie równie piękny, jak te tutaj?
- Zack już nie potrafi się doczekać, by Cię poznać. Cieszy się na Twój przyjazd.
-Zack to pewnie Twój syn, tak?
-Owszem. Myślę, że znajdziecie wspólne tematy.
-Mam nadzieję.
-Będzie dobrze. Przygotowaliśmy na Twój przyjazd dwa pokoje, będziesz mogła sobie wybrać gdzie chcesz się ugościć. Jeden pokój ma jasnoróżowe ściany, a drugi kremowe.
  Dobry Boże, co za ludzie! Nie dość, że pozwalają mi u siebie zamieszkać, to jeszcze dają mi osobny pokój. Myślałam, ze będę spała w salonie, na niewygodnej kanapie, a ona pyta czy wybieram pokój z kremowymi ścianami czy jasnoróżowymi.
    W pewnym momencie Esme zatrzymała samochód. Rozejrzałam się wokoło. Przestało padać, słońce wyjrzało zza chmur. Wszędzie były ogromne domy z basenami i tak dalej.  Wnet zaczęła otwierać się jedna z bram. Nie wierzyłam własnym oczom.
- Esme , Ty tu mieszkasz? - nie dowierzałam, błagam, niech mnie ktoś uszczypnie i wybudzi z tego snu!  To nie był dom. To był raj na ziemi- ogromna, biała willa z tarasem,  otoczona różnokolorowymi kwiatami i równo przystrzyżonym żywopłotem w pięknym odcieniu zieleni.  Piękny, bujny ogród: począwszy od drzewek, krzaczków o różnej wielkości, a na kwiatach we wszystkich odcieniach tęczy skończywszy. Cudo!
      Gdy Esme zaparkowała, wysiadłyśmy z samochodu. Spojrzałam na otaczającą mnie naturę. Tutaj nawet trawa wydawała się być bardziej zielona! Nie wyobrażam sobie jak pięknie może być w środku.
-To zapraszam do środka Julia.- powiedziała, po czym pociągnęła mnie za rękę. Ominęłyśmy taras liczący z dziesięć metrów ,weszłyśmy na ścieżkę z betonowych kostek i podążyłyśmy do wejścia. Wyciągnęła klucze z torebki i otworzyła spokojnie bukowe drzwi. Woń jaka dobiegała prawdopodobnie z kuchni, sprawiła, że ugięły się pode mną kolana.
-Chwila, a co z moimi bagażami?-Ocknęłam się. Co prawda w walizkach nie było nic, co miałoby jakąś  większą wartość materialną, ale miałam sentyment do tych rzeczy. Były dla mnie pamiątką, wspomnieniem po tym lepszym życiu, życiu z rodziną, kiedy jeszcze każdy dzień spędzałam z moją mamą...
- Zack po nie pójdzie. Chyba nie myślałaś, że ty to będziesz nosić? Od tego są faceci- od umilania,ułatwiania nam życia. Pamiętaj kochanie. Zack, będzie robił wszystko o co go poprosisz, nawet Ci śniadanie może zrobić!  -  mhm, okej. Miło, że mam już służącego.
    Esme zamknęła za nami drzwi. W przedsionku, znajdowała się ogromna szafa z lustrem. Zakrywała niemal całą ścianę, która liczyła może z 4 metry. Jezu, jakie to wszystko ogromne! Ich przedsionek był taki wielki, jak salon, w moim poprzednim mieszkaniu.  O ile mogę tamto pomieszczenie nazwać salonem...  Pani domu przesunęła jedno ze skrzydeł szafy.  Buzia po raz kolejny sama mi się otworzyła, gdy zobaczyłam ilość butów w szafie. Od góry do dołu były poukładane na około dziesięciu półkach równo trzewiki.
-Wszystkie Twoje? - zapytałam cicho, wskazując na otwarte skrzydło szafy.
- Moje i Zacka, buty na zimę. - nic już na to nie odpowiedziałam, nie wiedziałam co odpowiedzieć. Zatkało mnie.- Rozbierz się i ułóż buty do szafy, a płaszcz...- odsunęła drugie skrzydło.- ...tutaj. Jeśli możesz. -  Posłusznie  wykonałam polecenie i poszłam za Esme. -Chodź przedstawię Ci kogoś.
Minęłyśmy schody i weszłyśmy do ogromnego salonu połączonego z kuchnią. Wszystko było w jasnych odcieniach; meble, ściany, podłoga. Wszystko, było takie eleganckie, pełne gracji i stylu.
- Zack chodź tu!- zawołała Esme. Odwróciłam się przodem do owej kuchni i zobaczyłam chłopaka, który był zupełnie inny niż ten, którego obraz stworzyłam sobie w głowie...

________________________________

Cześć ;) Oto kolejny rozdział, mam nadzieję, że się spodobał. Jeżeli przeczytałaś/łeś, to napisz w komentarzu co o tym myślisz. Nie ma komentarzy nie ma nowego rozdziału ;d

+ Zapraszam na tego bloga --> http://beautifulandcruelworld.blogspot.com/ Dziewczyna świetnie pisze, wchodźcie!

++ mój tt --> crazy_mofos_NH

Do następnego xoxo